Search
Cena kociąt nie zawsze jest jednakowa i zależy od wielu czynników. Zwykle jednak, mieścimy się w widełkach podawanych przez wyszukiwarki.
Jest dosyć dużo rzeczy na które musimy zwrócić uwagę, aby nie narobić kłopotu sobie i kociemu domownikowi wprowadzając go w nowe środowisko.
W jednym rzędzie trzeba wskazać na kwiatki, które mogą być trujące (lista jest niemała), używane w domu środki czystości tzw. chemia gospodarcza (min.: wybielacze, chlor, amoniak, fenole) i szerzej rozumiane bezpieczeństwo – a więc dostęp do wszelkiego rodzaju sznureczków, nitek, foliowych i papierowych toreb (które mogą stanowić bezpośrednie zagrożenie dla życia), słodyczy (czekolada jest trująca), czy pozostawionych w zasięgu kociego zainteresowania leków. Niezabezpieczonych schodów i półek, na które kocia ciekawość poprowadzi pupila, a z których nasza ragdollowa ciapa może spaść. Upadek nie zawsze kończy się w przypadku Ragdolla lądowaniem na przysłowiowych czterech łapach, stąd możliwość kontuzji i urazów różnego rodzaju. Należy koniecznie osiatkować balkon i okna. Ewentualnie zabezpieczyć rozwarcia uchylne.
Warto poświęcić trochę czasu i wyszukać w internecie rozszerzenie dotyczące powyższych informacji w celu sprawdzenia, czego w domu nie powinniśmy mieć zapraszając do niego Ragdolla.
Bardzo ważną informacją dla nowego opiekuna jest ta, że Ragdoll jest kotem, który nie może być wypuszczany na zewnątrz. Jego otwarta natura i ufność w połączeniu z wykonanym przez hodowcę imprintingiem czyni go absolutnie bezbronnym wobec świata zewnętrznego.
Ragdolle są bardzo towarzyskie i zwykle dobrze odnajdują się w relacjach z innymi kotami.
Więc „dokocenie” jak najbardziej, ale…
Ważne jest, aby dobrać "otwartego" kociaka/kota w podobnym wieku.
Należy umiejętnie przeprowadzić proces wprowadzania nowego domownika „intruza” na tern rezydenta. Wtedy jest szansa na powodzenie całego przedsięwzięcia.
Dobrze jest uprzedzić hodowcę, który znając dobrze swoje koty będzie umiał podpowiedzieć co i jak zrobić, w oparciu o przeprowadzony wcześniej wywiad.
Mając jak najlepsze chęci należy też pamiętać, że każdy Ragdoll, jak każdy kot, ma swoją indywidualną osobowość i bywają też takie, które nie będą dobrze się czuły w towarzystwie innego kota. Takich samotników nie należy uszczęśliwiać na siłę.
Koty piją wodę.
W naturze czerpią ją przede wszystkim z upolowanego pokarmu.
W domu nasze drapieżniki mogą upolować jedynie pełną miskę, a w dodatku bywa i tak, że tylko z suchą karmą. Tutaj pojawia się problem, bo nie każdy kot chętnie pije wodę z miski. Stąd pomysły z fontannami. Należy jednak pamiętać, że miskę czy fontannę (obieg zamknięty) należy codziennie dokładnie umyć i napełnić świeżą wodą (z kranu). W wypadku uzupełniania, zawartość staje się miejscem kolonizowanym przez bakterie.
Dobrym sposobem na przemycanie naszemu niechętnemu wodzie mruczkowi jest dolewanie tejże do porcji mokrej karmy (pod warunkiem, że taką jada).
Należy zadbać o naczynia. Lepiej dla kociego zdrowia, gdy będą to miski ceramiczne lub metalowe.
Koty to bardzo czyste istoty.
Jeżeli tylko mają zapewnione odpowiednie warunki (kuwetę w zasięgu swoich początkowo chwiejnych możliwości), to trafiają do niej od chwili powstania potrzeby samodzielnego wypróżnienia. Bez pomocy, kociak zaczyna wypróżniać się około 4-5 tygodnia życia, bo czynność ta jest ściśle powiązana z procesem odsadzania.
Do tej chwili kocięta karmi i myje kocia mama.
Tak więc ok. półtora miesięczny maluch wie już do czego służy kuweta i ogarnia temat bez problemu.
Wprowadzając do programu hodowlanego kota, wykluczamy choroby genetyczne przenoszone w rasie, wykonując testy w certyfikowanych laboratoriach. W tym celu sprawdza się przyszłych rodziców pod kątem HCM i PKD.
Kocię przed wyruszeniem do nowego domu ma wykonywanie badanie krwi (morfologia i biochemia), dokumentujące dobry stan kondycji zwierzęcia.
Mając na myśli zdrowie Ragdolla, to Ragdoll jest kotem jak wszystkie inne. Nie należy do chorowitych.
Natomiast należy pamiętać, że kocię, wychodząc do nowego domu jest przygotowane wg zasad uzbrajania go w odporność nabytą (wrodzoną traci wraz z procesem odsadzania).
Na początek profilaktyka wymaga wielokrotnego odrobaczenia i 2-3 krotnego zaszczepienia. W ten sposób zaczyna się dbałość o wypełnienie luki immunologicznej, która trwa do ukończenia przez kota ok. 1,5 roku. Wtedy nasz „osiemnastolatek” zaczyna samodzielnie funkcjonować w otaczającej przestrzeni. W tak zwanym międzyczasie należy wykazać się uwagą i dbałością o kocie dziecko.
Każdy nasz kot opuszcza hodowlę zdrowy.
Schorzenia genetyczne są w hodowli wykluczone. Kocię przed wyruszeniem do nowego domu jest przebadane, ma wykonane badanie morfologiczne wraz z biochemią potwierdzające dobrą kondycję zwierzęcia.
Z chwilą opuszczenia hodowli obowiązek dbania o jego zdrowie zostaje przeniesiony na opiekuna.
Należy pamiętać, że wszystkie koty są bardzo wrażliwe na stres, który powoduje spadek odporności, w następstwie czego mogą dać znać o sobie patogeny. Dlatego ważne jest aby obserwować zachowanie kota, który doskonale maskuje procesy chorobowe. Brak apetytu, a w szczególności osowiałość i wycofanie powinno nas opiekunów zaniepokoić.
Nasze dzieci już urosły i w domu toczy się normalne życie dorosłych osób. Małe dzieci pojawiają się od czasu do czasu, z wizytą, jak i inni goście. Nasze Ragi są bardzo otwarte na towarzystwo. Nie boją się niczego i nikogo, co mocno za burza ich instynkt samozachowawczy. Pełne kociej ciekawości chętnie witają wszystkich gości już w progu. Czasami to duży kłopot, bo przecież kot powinien się czegoś bać! A tu nic takiego nie ma miejsca.
Opuszczając nasz dom trafiają w różne środowiska. Są tam i małe dzieci i inne zwierzęta (psy, koty). Nasze koty mając ogromne zaufanie i poczucie bezpieczeństwa, a poprowadzone według naszych wskazówek potrafią odnaleźć się w różnych warunkach.
Tak, tylko zanim to nastąpi trzeba przez jakiś czas podaważ produkty stosowane w hodowli. Jeżeli kociak zadomowi się już w nowych warunkach i pozbędzie stresu, to możemy pomyśleć o wprowadzeniu karmy z naszego punkt widzenia np., wg nas lepszej. Trzeba to zrobić sukcesywnie. Dodając po trochu nowego zamiennika, do karmy stosowanej dotychczas.
Podstawą żywienia jest przygotowywana na miejscu surowa karma. Uzupełnienie stanowi komercyjna karma sucha i mokra (saszetki lub puszki).
Działamy w ten sposób ponieważ zdajemy sobie sprawę, że w nowym domu z czasem zapanują najprawdopodobniej inne „stołówkowe” zwyczaje. Ta różnorodność ma zniwelować odmowę jedzenia wprowadzanych nieznanych smaków (neofobia).
Przykładem neofobii mogą być kocięta karmione od momentu odsadzenia tylko np. karmą suchą. Takie koty w przyszłości raczej nie wybiorą surowego mięsa.
Dokładne informacje odnośnie stosowanych produktów podajemy zawsze przed odbiorem kocięcia.
Warto też zerknąć do kociej literatury odnoszącej się do tematu, np.: „Kocie smaki. O zbilansowanej diecie dla kotów.” - A. Cholewiak-Góralczyk
To oczywiste, że przyjedziecie. Nie da się tego inaczej zrobić, bo przecież będziecie Państwo odbierać swojego wymarzonego Ragdollka.
Natomiast jeżeli to możliwe, to preferujemy ograniczone odwiedziny. Wynika to z faktu, że prowadzenie hodowli w formie zamkniętej wymaga pewnych restrykcji od samych domowników. Hodowla to normalne funkcjonowanie domu, ale razem z naszymi „futrzastymi” w zwykłym mieszkaniu. To część naszego życia. Nie mamy śluzy, gdzie można by się spotkać jak na neutralnym gruncie. Wchodząc bezpośrednio do mieszkania, gdzie Was zapraszamy, wnosicie Państwo swoją florę bakteryjną. Pomimo środków ostrożności (butów zostawionych przed drzwiami i dezynfekcji rąk) i tak pozostawiacie swój ślad. Rzecz w tym, że przypadkowo przyniesiona bakteria, wirus, jajo pasożyta może spowodować nie lada kłopot, z którym będziemy się borykać my i nasze stadko.
Zdarza się, że nieuprzedzeni, możemy być kolejną hodowlą na Waszej liście w ciągu dnia… Żartobliwie w środowisku, takie postępowanie zyskało określenie „turystyki hodowlanej”. Jeżeli uważacie za konieczne odwiedzić kilka hodowli w celu dokonania wyboru, to uprzedźcie, że jest to rekonesans i odwiedźcie jednego dnia tylko jedną hodowlę. Zawsze ubierzcie ubrania z „szafy”, żeby niczego nie przynieść w „prezencie”. Pamiętajcie też, aby nie używać perfum. Dla kota pierwszym zmysłem jest węch.
Tyle, jeżeli musicie koniecznie i wizyta sprawi, że poczujecie się pewniej.
My proponujemy postępowanie, które sprawdziło się w czasie pandemii. Prosimy, aby zaglądnąć do zakładek kocięta i blog. Zorientować się jakie kocięta mamy. Można wcześniej zatelefonować i porozmawiać. Postaramy się udzielić wyczerpujących informacji. Następnie prosimy napisać do nas, które kotki przyciągnęły uwagę. Ze swojej strony postaramy się przybliżyć charaktery i doradzić kocię, które poradzi sobie najlepiej w warunkach, do których chcecie je zaprosić.
Tak będzie wyglądał początek Waszej wspólnej drogi - wybór Ragdollka w naszym domu.
Kiedy nasze kocie dziecko wyrusza do nowego domu jest to stres i przeżycie nie tylko dla naszego wychowanka. Znając kocią naturę i reakcje kotów staramy się najpierw wszystko przyszłemu opiekunowi wyjaśnić (w szczególności, gdy ktoś w ogóle po raz pierwszy zaprasza Ragdolla do swojego życia). W razie potrzeby zawsze można, a nawet trzeba się z nami skontaktować (zatelefonować, wysłać wiadomość, lub maila). Nikt inny nie zna naszych kotów lepiej niż my. Znamy je od pierwszego oddechu. Znamy ich naturę, reakcje i zachowania. Ich potrzeby i tolerancje. W ciągu kilkunastu lat pracy, nabyte doświadczenie wyczuliło nas na „kota”. Jeżeli więc coś Was zaniepokoi, to prosimy o kontakt.
Jeśli z jakichś przyczyn nie odpowiemy od razu (a tak zdarzyć się może), to trzeba poczekać, bo odpowiedzieć staramy się zawsze.
W większym stadzie jest to komplikacja, bo musiałoby się wiązać z separacją kocięcia na czas karmienia.
Nasze koty mają zróżnicowaną dietę i znają karmę suchą, surowe mięso, i mięso przygotowane jako produkt gotowy do skarmienia (puszki, czy saszetki nazywamy Mc Donald’s). W związku z czym wprowadzenie do kociego menu, wybranej przez nowego opiekuna karmy już po zmianie domu, nie powinno stanowić problemu.
Ważne jest, aby nie zmieniać karmy zaraz na początku pobytu kocięcia w nowym domu. Proces ten można rozpocząć, gdy kociak poczuje się pewniej (opadnie stres). Ważne jest, aby nie podmieniać karmy na raz, w jednej porcji. Najlepiej robić to stopniowo, dokładając niewielka część nowego produktu do karmy już znanej. W ten sposób unikniemy zdecydowanego kociego NIE, a co ważniejsze „rewolucji” w kocim brzuszku, która może skończyć się praniem futra i o ile pranie, i suszenie to „krótka piłka”, to rozregulowany brzuszek kociastego, to niemały kłopot. Kto przepracował temat, ten wie. Życzę więc wszystkim „futrom” i ich opiekunom aby takich „przyjemności” doświadczać jak najrzadziej.
Pozostając w zgodzie nie tylko z przepisami, nie wolno nam wypuszczać do nowych domów kociąt , które nie ukończyły czternastego tygodnia życia. Takie kocię to już spory ragdollowy maluch - prawie czteromiesięczny. Czekając na "swojego" człowieka kocie dzieci rosną. Są wychowane w grupie rówieśniczej i wśród starszych krewnych. Ten ważny okres to czas socjalizacji. Kocięta uczą się zachowań społecznych i przestrzegania zasad panujących w grupie. Są wychowywane najpierw przez matkę, później przez ciotki, grupę rówieśniczą i na końcu przez wujków .
Imprinting, to „programowanie”- praca wykonywana przez hodowcę. Ten proces, to trzecia składowa oprócz socjalizacji w grupie i genów w które kocię zostało wyposażone.
Kocięta są prowadzone w pełnym poszanowaniu jako członkowie rodziny - „stada”. Wszyscy doskonale się rozumiemy. Regulując i zaspokajając potrzeby. Nie jest to relacja 1:1, tylko praca w grupie. Kot (w różnym wieku) wychodząc do nowego domu jest nauczony pełnego zaufania do człowieka. W jego mniemaniu człowiek to najlepsze, co może mu się przytrafić w życiu. Jest przygotowany do zbudowania relacji 1:1 ze swoim nowym opiekunem. W nowe miejsce zabierze w pamięci swój dotychczasowy dom.
Młodszy, czy starszy kociak zawsze przeżyje wyjście ze stada i adaptację w nowym domu równie mocno, ale w różny sposób da to po sobie poznać.
Przez pierwsze godziny i może 2-3 dni będzie towarzyszyło mu uczucie zagubienia. Czy może właściwiej - zgubienia się. Zmysłem pierwszego planu u kota nie jest wzrok, a węch i słuch. Nowy świat będzie pachniał i dźwięczał inaczej… Potrzebnych będzie kilka dni, aby stres ustąpił miejsca zaciekawieniu, gdy kocia ciekawość spowoduje chęć penetracji nowego. Wówczas obawę zastąpi uwaga i spokój pozwalający na zbudowanie poczucia bezpieczeństwa. Wtedy nowy domownik zacznie się otwierać na wszystko, co nowe. Będzie gotów na zbudowanie relacji ze swoim człowiekiem
Dla każdego nowego opiekuna zaproszenie Ragdollka z naszej hodowli do swojego życia, to kontynuacja pracy wykonanej przez nas.
Nasze Ragdolle bardzo potrzebują być ważne dla kogoś, kto wziął za nie odpowiedzialność. Przez swoje całe życie pozostaną już skupione na swoim człowieku. Drodzy Państwo, pamiętajcie, że kota nie można lekceważyć. Najdrobniejsze gesty w ciągu dnia, w odpowiedzi, na kocie „zaproszenia” budują wyjątkowość jedynej w swoim rodzaju relacji.
Koty rasy Ragdoll nie należą do chorowitych. Nie mniej należy pamiętać, że jest to żywy organizm i wcześniej czy później kotu może się coś przytrafić.
Dla przykładu nadmienię, że chociaż w hodowli jesteśmy zobowiązani do pracy na rzecz eliminacji chorób genetycznych, charakterystycznych dla rasy Ragdoll (HCM i PKD), to wykluczenie kotów nosicieli i uzyskanie zdrowego potomstwa nie uniemożliwia rozwinięcia się, na innym niż genetycznym tle, ww. kardiomiopatii przerostowej.
To tylko przykład dotyczący tej jednej, jednostki chorobowej.
Podobnie przedstawia się historia z programem odrobaczeń i szczepień. Po wykonaniu całej prewencji, a jest to podanie wielokrotne, różnorakich środków przeciw pasożytniczych i szczepionek mających na celu „wyczyszczenie organizmu” i wytworzenie przeciwciał, skutkujących ochroną np. przed wirusami, bo kocię jak dziecko - musi nabyć odporności. Ta wrodzona kończy się ok. drugiego miesiąca życia i kociak wpada w tzw. „lukę immunologiczną”. Około półtoraroczny kot, ma już zwykle odporność nabytą i dobrze sobie radzi będąc okazem zdrowia, ale…
Żeby takim był, opiekun powinien dbać o odrobaczenie co ok. pół roku (tu warto zadbać o szerokie spektrum: pasożyty obłe, płaskie i skóry, pierwotniaki). Szczepienie p. wirusowe co dwa lata i tu z kolei warto zadbać o dobrej jakości szczepionkę.
Dobrze jest też, gdy powyżej trzech lat, raz na jakiś czas, przebadamy rogdollkowe serduszko. Echo serca - tak dla pewności.
Zapraszając kocię do swojego życia bierzecie Państwo odpowiedzialność poprzez pracę dotyczącą szeroko rozumianej profilaktyki, którą stosujemy w naszej hodowli. Zawsze lepiej zapobiegać niż leczyć.
Ta dbałość się odwdzięczy.
Koty w naturze w większości pozyskują wodę z pokarmów (ciał ofiar, które upolowały). Sucha karma (tak dla nas wygodna), niestety nie zawiera zbyt dużo wody i raczej wymusza pozyskanie jej przez kota w inny sposób. W powyższej sytuacji, w domowych warunkach podsuwamy kotom miskę z wodą lub w celu zachęty fontannę. Z reguły nasze mruczki dostosowują się do zaproponowanych rozwiązań, szczególnie, gdy woda w naczyniu jest czysta. Ważne jest, aby raz dziennie naczynie z wodą zostało umyte i napełnione świeżą wodą.
Woda jak najbardziej może, a nawet powinna być z kranu.
Rzeczywistość zaczyna się komplikować, gdy miska jest omijana i obdarzana zupełnym brakiem zainteresowania przez naszego kotełka. Tak też bywa. Problem można rozwiązać dolewając wody do zawartości miski z mokrym pokarmem. Porcję surowego, czy saszetki dzielimy, np. na dwie mniejsze części, które podamy rano i wieczorem. Za każdym razem rozdrobniony pokarm uzupełnimy wodą. Koty dosyć chętnie „wypijają” taki posiłek.
Pamiętamy, że pozostawione resztki niezjedzonego pokarmu nie mogą zalegać zbyt długo w misce, szczególnie gdy robi się gorąco.
Nie znajdziecie tu odpowiedzi odsyłającej do konkretnego producenta (poza jednym wyjątkiem). Rynek ma bogatą ofertę, więc można swobodnie z nią się zapoznać i dokonać wyboru, a to czy nasz pupilek zaakceptuje podsunięte w misce „najlepsze” wg nas danie, to już inna kwestia
Nasze koty mają zróżnicowaną dietę. Znają karmę suchą, surowe mięso i mięso po obróbce - produkt gotowy do skarmiania (puszki, czy saszetki nazywane przez nas żartobliwie Mc Donald’s).
Zawsze staramy się dobierać produkty dobrej jakości.
BARF („Biologically Appropriate Raw Food”) przygotowujemy sami.
W wyborze produktów gotowych do skarmiania kierujemy się jakością, ale w pierwszym rzędzie zawsze dobrą tolerancją układu pokarmowego.
Stosowana sucha karma, to Royal Canin.
Kocięta tzw. „na kolanka” wyruszają do nowych domków już po zabiegu kastracji. Zabieg jest przeprowadzany znieczuleniu ogólnym. Jest poprzedzony badaniem krwi (morfologia i biochemia). Informacja o zabiegu i wizycie kontrolnej jest odnotowana w książeczce zdrowia.
Kotek zabiera ze sobą tzw. wyprawkę, która zawiera karmę (porcja na kilka dni) podawaną w hodowli, przysmaki, kocyk z zapachem domu, zabawki.
Wszystkie nasze kocięta są oznakowane. Numer przypisany do kocięcia jest zapisany na nośniku umiejscowionym pod skórą, po lewej stronie szyi (chip). Numer chip powtarza się we wszystkich dokumentach w które jest zaopatrzony Ragdollek: rodowodzie, książeczce zdrowia (zawierającej historię profilaktyki i prewencji), umowie.
Do momentu wprowadzenia w bazie https://www.safe-animal.eu/pl/ danych nowego opiekuna kot jest identyfikowany przez rodowód, który przypisany jest hodowcy.
Nie, nie można. Wszystkie koty z naszej hodowli posiadają pięciopokoleniowy rodowód FPL/FIFe.
Jeżeli chcecie państwo mieć pewność, że kot jest rasowy to pomiędzy znaczenia „rasowy”, a „rodowodowy” musi być wstawiony znak równości RASOWY= RODOWODOWY.
Wybór kotka, najczęściej jest dokonywany zaocznie. Do tego zwykle wystarcza dobrze zebrany wywiad, wysłane zdjęcia z rozwoju i opisanie osobowości. Często rozmowa telefoniczna lub mailowa przynosi więcej informacji i ułatwia dokonanie wyboru niż wizyta na miejscu, gdzie połapanie się, który jest który, wśród baraszkujących kociąt to nie lada trudność. „Jak Pani je rozpoznaje?” – to najczęściej zadawane pytanie w trakcie odbioru kotka.
Kiedy decyzja zostanie podjęta i wiecie już który kotek stanie się nowym członkiem Waszej rodziny, będziecie trzeba dopełnić kilku formalności. Procedura nie jest skomplikowana i odbywa się kilku punktach. Na podany adres mailowy, przesyłam prośbę o podanie danych potrzebnych do zawarcia umowy. Przesyłam umowę. Po podpisaniu umowy proszę o wpłatę zaliczki (wpłata zaliczki jest wiążąca dla podpisanej wcześniej umowy).
Po dopełnieniu powyższych formalności, w ustalonym terminie, kotek może wyruszyć do nowego domku.
Długo zastanawiałam się jak odpowiedzieć na pytanie „Ile kosztuje kot?” i czy w ogóle zadawać sobie trud rozbudowania odpowiedzi?
Ten sposób zadania pytania jest lakoniczny, by nie rzec niegrzeczny. Nie poprzedza go jakakolwiek forma grzecznościowa. Pytanie jest zadane w sposób anonimowy. Bywa przysłane sms-m, np. już dobrze po 22.00.
Odpowiedź, na którą czeka zainteresowany powinna więc być lakoniczna.
Pytanie dotyczy ceny i brzmi zupełnie tak, jakby dotyczyło towaru w sklepie, a zadający je, robił rozeznanie rynku w poszukiwaniu „towaru” po najkorzystniejszej cenie, czy tylko najkorzystniejszej ceny…
W związku z powyższym zainteresowanych taką formą komunikacji odsyłam do odpowiedzi udzielonej na niniejszej liście, na pytanie "Jaka jest cena?"
Dla osób zainteresowanych ceną „finalnego produktu” (określenie, w tym wypadku, dla kociecia prezentowanego na zdjęciu), dla zaznajomiennia z tematem, postaram się naszkicować ogólny zarys pracy. Na końcu niniejszego „elaboratu” koszty oszacujecie Państwo sami.
Według definicji „cena produktu” powinna pokryć wszystkie niezbędne koszty jego wytworzenia (w przypadku uczestniczenia w cudzie narodzin i odchowaniu kociąt brzmi cokolwiek bezdusznie).
Dla zainteresowanych, zorientowaniem się w temacie hodowlanym, którzy chcą dowiedzieć się jak wygląda inwestycja w hodowlę, w celu wyhodowania choćby jednego kociego istnienia, poniżej zamieszczam przybliżone zestawienie koniecznych (chociaż nie wszystkich) czynności generujących koszty.
Z chwilą „jaKOTakiej” orientacji w temacie i ustalenia wstępnego PROGRAMU HODOWLANEGO (rasa Ragdoll oferuje mnogość różnorakich wariantów) zaczynamy od próby pozyskania „materiału genetycznego”– w myśl zasady aby wyjąć coś dobrego, najpierw coś dobrego trzeba włożyć.
W tym celu niezbędna jest orientacja w formalnej strukturze organizacji „świata kocich piękności”, wzorca rasy (różniącego się w poszczególnych organizacjach). Rozeznanie w wiodących hodowlach, w kraju i na świecie. Umiejętność czytania informacji zapisanych w rodowodzie. Godzin spędzonych na „tropieniu” informacji w celu otrzymania tego, czego szukamy. Jednym słowem zaczynamy od inwestowania czasu, spędzonego na nabywaniu dosyć obszernej wiedzy.
Dalszy ciąg informacji, które musimy mieć z tyłu głowy w trakcie poszukiwań naszej „perełki”, dotyczy ragdollowej genetyki i zdrowia. Jakimi niepożądanymi mutacjami genetycznymi jest obarczona rasa i jak można to sprawdzić, aby na początku nie narobić sobie kłopotu. W jakim wieku najlepiej pozyskać kocie dziecko i dla czego tak? W tym miejscu „kłania” się umiejętność czytania informacji zawartych w rodowodzie i zdobyta już wiedza -„ABC” informacji o prewencji i profilaktyce zdrowia.
Dobrze, jeżeli mamy mentora, a więc życzliwego hodowcę, który zechce wspierać nas na tej niełatwej drodze i podpowie, co i jak robić w celu zminimalizowania błędów.
Kolejnym zagadnieniem jest sprowadzenie naszego wyselekcjonowanego „zalążka idei”. Nigdy nie wiadomo w którym zakątku świata go znajdziemy?
Kiedy mamy już naszego wymarzonego Ragdolla, to nadal tylko jeden Ragdoll. Żeby były kocięta potrzebujemy dwóch kotów. Koty powinny być przebadane pod kątem nosicielstwa chorób genetycznych dla rasy. Testy można zrobić w kraju lub za granica. Tu można wybierać. Oprócz zdrowia, jeżeli mamy wątpliwości co do koloru, można skorzystać z badań genetycznych i potwierdzić lub wykluczyć przypuszczenie. Jaki to koszt? Można sprawdzić na stronach poszczególnych laboratoriów.
Mamy więc do wyboru od razu zaprosić do naszego domu dwa ragdollowe osobniki odmiennej płci, albo zdecydować się na krycia zewnętrzne. To znów uwzględniamy koszty (kotkę trzeba przebadać przed kryciem (zwykle, w innej hodowli, taka jest procedura). Zawieźć i przywieźć uwzględniając czas i środek transportu. Czasem krycie trzeba powtórzyć, bo jest „puste”.
Żywienie, żwirki , profilaktyka, odpowiednie środki czystości, dezynfekcja - to proza wkładu, na którym nie warto oszczędzać.
Kontakt ze światem zewnętrznym. Obsługa kont na serwisach społecznościowych. Strona www., opłacony serwer i obsługa informatyczna.
Zdjęcia… Mimo doskonałej techniki nadal jest niemałym wyzwaniem zrobić kotu dobre zdjęcie. Kto próbował, ten wie. Zdjęcie to wspomniany na początku „produkt finalny”. To na widok ujęcia tego jednego, a nie innego ragusia „wpadamy” po uszy. Tu „kłania się” dobry sprzęt, wiedza i czas. Dobre zdjęcia są wymagające. A model? śliczny, puchaty (bo dobrze wcześniej przygotowany), odprężony i współpracujący… Bez tego „nici” z naszych założeń i inwestycji w najlepszy sprzęt. I znowu czas nas goni…
Wystawy… Sprzęt (klatka i jej wyposażenie), środki pielęgnacyjne, przybory , opłaty manipulacyjne, badania wpisane w paszport, jedzonko, żwirek, uwzględnienie „diety” opiekuna i kota – pobytu przez dwa dni (zazwyczaj), posiłków, noclegu (hotel pobiera zwykle opłatę nie tylko od nas, ale i od „ogona”), dojazdu, a więc środka lokomocji i znowu czasu pracy.
Kot musi być przygotowany do wystawy, tak więc narzędzia do groomingu.
Jeżeli nie chcemy, lub nie możemy jeździć na wystawy, pomijamy tą kwestię.
A to wszystko to „tylko” wkład… Jedne to środki trwałe – wydatek jednorazowy, niestety takich jest niewiele, pozostałe to - wydatki bieżące.
Wracamy do naszych dwóch „perełek”, które weszły w wiek reprodukcyjny. Tu może być różnie…
Zakładając, że gwiazdy nam sprzyjają i nic się nie komplikuje witamy na świecie miot kocich maluszków. Tutaj znowu organizacja wymaga porodówki oraz zaopatrzenia się w „niezbędnik”. Zazwyczaj kocięta przychodzą na świat bez komplikacji, ale że i na tym „poletku” bywa różnie bo zazwyczaj porody odbywają się w nocy, to dyżur gwarantowany. Dobrze, jeżeli nie trzeba (właśnie w środku nocy) ściągać do dyżurnej kliniki chirurga na cesarskie cięcie w celu ratowania zagrożonego kociego życia. W takiej sytuacji z kosztami nikt się nie liczy. Poświęcony czas i emocje bezcenne…
Odchowanie kociąt, to kolejny etap hodowlanej „karuzeli”. I znów, jeżeli kotka jest doskonałą mamą i dopóki „towarzystwo” nie zaczyna nam się „rozłazić” - mamy święto. A co jeżeli nie? Bo np. kotka nie chce zajmować się kociętami, albo nie ma wystarczającej ilości mleka? W skrócie, dyżur przez cztery tygodnie (przy dobrych wiatrach), specjalistyczne smoczki i strzykawki do podawania mleka, mleko również specjalne - dedykowane dla kociąt i znowu czas… O innych komplikacjach nie ma co wspominać, bo nie o tym jest ten wpis.
Kocięta rosną i z niesłyszących, ślepych, ledwie pełzających maluszków posługujących się tylko w pełni rozwiniętym węchem (koty to gniazdowniki) już po czterech tygodniach nieustannej dbałości przede wszystkim, ale nie tylko, kociej mamy zaczyna się proces odsadzania.
Wprowadzanie pokarmów, a więc nauka samodzielnego jedzenia i korzystania z kuwety. Testowanie wszystkiego i wszędzie. Odpowiedni pokarm, żwirek i probiotyki muszą być zapewnione. Koniecznie. W innym wypadku kłopoty wiszą w powietrzu.
Kocięta rozłażą się i przestrzeń w której uczą się życia i współżycia musi być zorganizowana właśnie dla nich. Taki koci plac zabaw. Tutaj pod nadzorem kociej mamy baraszkują i testują możliwości swoje i rodzeństwa. A hodowca? Każdego dnia, każdego kociaka po kilkakroć bierze na ręce. Robi to od pierwszego dnia urodzenia, kiedy kocię mieści się w jednej dłoni i jest wielkości myszki. Waga urodzeniowa takiego malucha to średnio aż dziesięć dekagramów. Kontroluje się jej przyrost każdego dnia. Od pierwszego dnia zaczyna się więc imprinting - kodowanie w kocięciu bezgranicznego zaufania do człowieka, którym ono obdarzy swojego przyszłego opiekuna. Czas i uwaga hodowcy poświęcony w tym procesie – bezcenny. To hodowca stymuluje prawidłowy rozwój relacji. To jego głos, dotyk, uwaga ukierunkowana na bezpieczeństwo i zachowanie, komunikacja w odpowiednich chwilach (bo kociak za mocno podgryza, bo chce się wyrwać, bo nie chce współpracować). Ta praca to nic innego, jak wdrukowywanie kocięciu obrazu człowieka, któremu należy bezgranicznie zaufać.
A procedury postępowania? Obieg dokumentów? Wszystkie formalności? To rejestracje, zgłoszenia w klubie rodziców, kociąt - kartą miotu, zamówienie chipów, dalej program prewencyjny: odrobaczenia (przynajmniej trzykrotne), szczepienia z powtórzeniem, chipowanie, badania krwi przed zabiegiem kastracji. I znów musimy zaangażować czas i środki.
Jeszcze tylko trzeba uwzględnić środki czystości i sprzątanie. Raczej nie częste wyjazdy na wakacje, a jak już to stres o zostawione kocie dzieci w domu…
Jaki więc powinien być koszt kocięcia? Szczerze mówiąc – gdyby skalkulować wszystkie godziny pracy, i nakłady finansowe - nie wiem.